Strona:PL Waleria Marrené-O rolę 22.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

Jak on mi wydarł tę rolę, tak mi święta ziemia i praca przy niéj obrzydła, miałem na myśli ino moją krzywdę, — a kiedym go zobaczył albo kiedy mi przyszło koło jego gruntu przechodzić, to się trzęsły we mnie wnętrzności.
— Oj tak, krzywda wasza Marcinie, ciężka krzywda — powtarzał Noga — co prawda, to prawda! Wasz ojciec zawsze powiadał: ta rola będzie dla Marcina po najdłuższem życiu nieboszczki, tak, tak zawsze powiadał — dla Marcina!
— A gdzież Jasiek? — spytał sołtys, oglądając się po pełnéj izbie. — Każden tu zajrzał z losowników, on się tylko nie pokazał.
Zaczęto pytać się o Jaśka, nie widział go nikt ze zgromadzonych, ani też pan Jacenty, ani jego małżonka, ani Bronka uwijająca się po izbie.
Pazdon się uśmiechnął.
— Abo to Jasiek niema kogo pożegnać? śwarny z niego chłopak, niejedna dziéwka ślipie za nim wypatrywała. Małgośka Sochalanka to mało ze skóry nie wyskoczy.
— A niechby ją siarczyste pioruny!! — zaklął Kozik. — Dałbym ja jéj!
Ale stary Noga wziął go za ramię.
— Nie ciskajcie przekleństw Marcinie. Dziéwka nie winna.
Nie było się też o co złościć. Jeśli młodzi na siebie patrzyli, a snadź wiedziała o tem wieś cała, dzień jutrzejszy miał ich rozdzielić na długo, na lata całe, — przez ten czas Małgośka panną zostać nie mogła. Do córki bogatego gospodarza cisnęli się zalotnicy, miała tylko kłopot