Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 017.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc proszę cię, wytłumacz mi to, Ksawerko.
— Obietnica, zawołałam, no obietnica... obietnica... to jest, to, co kto komu obiecuje.
Zaczerwieniłam się, mówiąc te słowa, bo nie byłam znowu tak mała, żeby nie pojmować niedokładności tego orzeczenia; panna Bronisława też rozśmiała się i wyrzekła.
— Ja się nie o to pytam, ja chciałabym wiedzieć, czy rozumiesz, że jak się uczyni obietnicę, koniecznie dotrzymać jej należy.
— O! zawołałam, mnie nikt nie dotrzymał.
Panna Bronisława zamyśliła się przez chwilę.
— A czy ci to było miło, spytała wreszcie.
— O bardzo niemiło.
— Czy nie czułaś, że ci, co obiecywali, a nie dotrzymali, postąpili źle z tobą?
— To prawda.
— Widzisz więc, że obietnicy dotrzymywać należy, skoro niedotrzymywanie jej sprawiło ci przykrość i oburzenie. A ty, Ksawerko, czy z twojej strony czyniłaś jakie obietnice? Jestem pewna naprzykład, że obiecałaś nieraz, iż będziesz grzeczna.
— Prawda, odparłam, spuszczając oczy.
— A czy dotrzymałaś? Jestem znowu pewna, że nie zawsze?