Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zdała przeraźliwie, wagony się posunęły i mama zniknęła mi z oczów, rozpłakałam się serdecznie. — Spojrzałam niespokojnie na pannę Bronisławę, czy ona się nie gniewa, ale ona przeciwnie, powiedziała:
— Byłaś mężną, Ksawerko, dotrzymałaś obietnicy, widzę, że ufać ci można.
Te słowa dodały mi odwagi, otarłam oczy i powróciłam z panną Bronisławą na pensję.
Było to w połowie Września, już się prawie wszystkie pensjonarki zjechały. Nas z pierwszej klasy było pięć: Marynia i Zosia, dwie siostrzyczki, kochające się bardzo, — Anielka i Kocia. Oj, ta Kocia! ona rej wodziła w całej klasie, była żywa i niemiłosierna jak zwierzątko, którego spieszczone imię nosiła. Oj, ta Kocia!! Pamiętam dobrze, kiedy panna Bronisława przyprowadziła mnie do pokoju, gdzie one bawiły się, skończywszy przygotowania na jutrzejszą lekcję; Kocia na boku kręciła młynka lalką w powietrzu.
— Przyprowadzam wam nową koleżankę, rzekła panna Bronisława, spodziewam się, że będziecie dla niej dobre.
I zostawiła mnie pomiędzy niemi. Marynia i Zosia przybiegły zaraz mnie pocałować. Anielka uczyniła tak samo. Tylko Kocia zatrzymała się chwilę, popatrzała na mnie, parsknęła śmiechem, i pochwyciwszy znów za