Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzielę się z tobą, ja oddam ci wszystko, tylko nie płacz.
Kocia nie okazała się wcale wdzięczną za tę ofiarę, przeciwnie, zerwała się z miejsca.
— Ja nie chcę podarunków, rzuconych mi jak jałmużna, nie chcę, nic, nic od nikogo, tylko dajcie mi pokój.
— To nie jałmużna, zawołałam, ja daję ci z całego serca.
— To wszystko jedno. Cóż mi znaczą podarunki, zabawki, cacka, alboż ja dbam o nie? Mnie nie należą się te wszystkie rzeczy, nie mam rodziców, nie mam siostry, nie mam nikogo, coby mnie kochał, coby o mnie pomyślał.
I nie czekając na odpowiedź, wybiegła z pokoju, zatrzasnęła drzwi za sobą i schowała się tak dobrze, iż niepodobna mi ją było znaleźć przez cały wieczór. Powróciłam do moich podarunków, ale teraz one mnie cieszyć przestały; myślałam ciągle o Koci i widziałam przed sobą jej oczy, jak dwa rozżarzone węgielki, widziałam włosy rozrzucone z całą dziecięcą rozpaczą i słyszałam głos urywany, drgający wstrzymywanem łkaniem. — Teraz dopiero zrozumiałam, że panna Bronisława miała słuszność, że Kocia nie była tak złą, jak się z pozoru zdawała. Ona była nieszczęśliwą. Dumna i skryta nie chciała