Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

śmiał, a tu spotykało ją to co chwila, zaczęła więc rozmyślać nad tą straszną krzywdą, jaka jej się dzieje, i nad tem, jakimby sposobem powrócić do domu. Sposobu skutecznego naturalnie znaleźć nie mogła, ale za to nie wiedziała ani jednego słowa ze wszystkich lekcji wykładanych dnia tego. Przy egzaminach wstępnych popisała się jednak wcale nieźle. Przełożona, nauczycielki, nawet dwóch profesorów zadawało jej pytania, ona też starała się wykazać wszystko co umie. Ale tutaj w klasie, cóż znowu! tu było zupełnie co innego. Tam chciała, ażeby ją chwalono, wyróżniono, i to dobre było na razie, ale tak ciągle przecież uważać nie czuła się obowiązaną. Zresztą chociażby i chciała, nie była przyzwyczajoną trzymać myśli swej na wodzy.
Idąc na spacer, co chwila chciała się zatrzymać, kupować coś na straganach, postępować wolniej lub prędzej od innych. Tymczasem szereg szedł naprzód, nie zważając na te zachcianki, a Zosia ją ciągnęła i objaśniała, że nie można ani się zatrzymywać, ani kupować w czasie spaceru i że trzeba się stosować do wszystkich.
— Jakto, kupować nie mogę za moje własne pieniądze? — pytała płaczliwie Mania.
— Za swoje własne — odpowiadała ze śmiechem Zosia.
— A jak mi czego będzie potrzeba?