Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 063.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pnęła stłumionym głosem wyraz bardzo złagodzony.
— Nie lubię.
Panna Helena pokręciła głową z uśmiechem.
— Jakbyś była głodną, to byś jadła.
Po rosole była sztuka mięsa, której także nie jadała Mania, a potem pieczeń barania z buraczkami.
Wszystkie te potrawy cieszyły się jej osobliwą niełaską, nie kosztowała ich nawet, w domu pieczono jej zawsze drób, albo zwierzynę i robiono krem, albo szarlotkę, to też tutaj odsuwała wszystko ostentacyjnie i jadła tylko chleb z solą.
Panna Helena patrzała na to, nic już nie mówiąc, Zosia tylko martwiła się, powtarzając:
— Czemu nie jesz? Żebyś wiedziała, jakie to dobre. Poczekaj, może ci włożyć?
Mania przeczyła głową z miną męczennicy, skazanej na śmierć głodową.
Miała nadzieję, że będzie legumina. Tymczasem leguminy nie było, a przechadzka zaostrzyła Mani apetyt. Teraz dopiero uczuła, że zapach pieczeni był arcyzachęcający i gdyby podano ją znowu, a nikt nie patrzał, byłaby ją jadła z przyjemnością. Pieczeni jednak nikt nie podał po raz drugi, i Mania wstała od stołu taka głodna, jak usiadła.