Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 066.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wyprawiała takie awantury, był przechodni, i wkrótce zebrała się w koło niej gromadka pensjonarek, zdumionych podobnym widowiskiem.
Gdyby Mania miała istotne zmartwienie, gdyby wreszcie zalewała się łzami z tęsknoty do osób ukochanych, koleżanki żałowałyby ją i usiłowałyby pocieszyć, ale krzyki rozkapryszonej pieszczochy nie mogły wywołać współczucia.
— Cóż to za małe dziecko? — pytała żartobliwie Wańdzia Lelowska.
— Pewno ma dopiero trzy latka, chociaż tak wyrosła — śmiała się Józia Paniewska.
— Musi być młodsza. Moja trzyletnia siostrzyczka ma dużo więcej rozumu — dowodziła Wańdzia. — Ciekawam, czy ma ząbki?
— Nie, nie ma, bo nic nie jadła przy obiedzie.
— Widocznie trzebaby jej mleka i smoczka, albo mamki.
— Cicho, maleńka, cicho — zawołała Wandzia, siadając na ziemi przy Mani i przemawiając do niej, jak do niemowlęcia.
Nagle stało się cicho, jakby kto makiem zasiał. Dziewczynki stanęły całe w ogniu, bo we drzwiach ukazała się przełożona. Mania jednak widzieć jej nie mogła, bo leżąc twarzą na ziemi, krzyczała w niebogłosy: „Do do-