Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 067.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mu, ja chcę do domu!” Nie słyszała nawet otwarcia drzwi.
— Cóż się stało? — spytała panna Licka.
Głos jej stanowczy, podziałał na rozgrymaszoną — umilkła nagle.
— Wstań — odezwała się panna Licka — i powiedz co ci jest?
Przełożona mówiła w sposób, usuwający nawet myśl nieposłuszeństwa, i Mania ani się spostrzegła, jak podniosła się z ziemi, cała zapuchła od łez i krzyku, z roztarganemi włosami, w pomiętem ubraniu.
— Czegóż krzyczałaś, jak małe, nierozumne dziecko? — spytała znowu panna Licka.
— One się ze mnie śmieją — zawołała Mania, której powróciło nagle poczucie doznanej krzywdy.
Panna Licka wzięła ją za rękę i poprowadziła przed lustro, wiszące w drugim pokoju.
— Patrz, do czegoś podobna. Sama śmiałabyś się pewno, widząc dużą, jak ty, dziewczynę, zachowującą się w taki sposób.
Rzeczywiście Mania, spojrzawszy w lustro, zakryła twarz rękoma, bo sama na siebie patrzeć nie mogła.
Stała teraz przed przełożoną zawstydzona, ale wcale nie żałując swojej winy, zła tylko o to, że się jej przedstawiła w tak śmieszny sposób.