Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 070.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gła się oprzeć pokusie i zjadła wszystko co do kęsa. Panna Helena pytała wszystkich, czy chcą więcej, i Mania ani się spostrzegła, jak za przykładem Zosi Lubańskiej podała także swój talerz i zmiotła drugą porcję. Byłaby z pewnością zjadła trzecią, gdyby ją tylko o to zapytano, ale o tem nikt nie pomyślał. Po kolacji wstyd jej było samej siebie, że nie dotrzymała sobie przyrzeczenia: naturalnie o śmierci głodowej już nie mogło być mowy, więc zaczęła pocieszać się nadzieją, że napisze do ojca o wszystkiem, co teraz cierpi i że on ją ztąd odbierze. Powiedziała to nawet Zosi Lubańskiej, dodając, że przełożona pozwoliła taki list napisać.
Zosia pokręciła głową.
— Nie zdaje mi się, by twoje pisanie co pomogło.
Czemu to?
— Bo cóż ci tutaj złego?
— Co? żebyś ty wiedziała, jak one się ze mnie śmiały!
Figlarny uśmiech przemknął po twarzyczce Zosi.
— Bo też... — szepnęła i urwała.
— Co chcesz powiedzieć? — zawołała z żywością Mania.
— A nie będziesz się gniewała?
Mania już się z góry chciała rozgniewać, ale