Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 071.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zosia okazała jej tyle serca, że zamiast odpowiedzi spuściła oczy.
— Widzisz — ciągnęła dalej Zosia — ja tak pragnęłam, żebyśmy były przyjaciółkami.
— Oh! i ja także — zawołała Mania. — Czy wiesz, ja jeszcze przyjaciółki nie miałam.
I rzuciła się na szyję Zosi, a ta powiedziała znowu:
— Przyjaciółki powinny zawsze mówić sobie prawdę, to nawet obowiązek. Czy nie tak?
— Tak, naturalnie.
Jak wszystkie zepsute dzieci, Mania lubiła tylko takie prawdy, które jej pochlebiały, to jest tylko pochwały uważała za prawdę, dlatego też chętnie przyjęła ten warunek.
Tymczasem Zosia zaczęła:
— Otóż widzisz, moja droga, to było tak śmiesznie, gdyś krzyczała, leżąc na ziemi, że ja aż uciekłam, bo nie chciałam sprawić ci przykrości.
Mania zaczerwieniła się gwałtownie.
— To taka twoja przyjaźń! — zawołała. — A ja byłam taka nieszczęśliwa!
— Mogło ci być przykro na razie, ale tego przecież nieszczęściem nazywać nie można — powiedziała Zosia stanowczo.
— Dlaczegoż? — pytała Mania.
I upierała się nie dla tego, by nie rozumiała różnicy pomiędzy przykrością, a nie-