Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 076.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

raz wróciły jej do pamięci. Zosia myślała o tem, by być pociechą matki. Ona zaś powinna była być pociechą ojca. Tymczasem ojciec zmuszonym był wywieźć ją z domu. Wiedziała dobrze, jak mu to było przykro: gdy ją uścisnął przed odjazdem, wzruszenie jego było widocznem.
W tej chwili zatęskniła do niego nie kaprysami, ale sercem całem. Pragnęła rzucić mu się na szyję i opowiedzieć wszystko, co czuła, zamiast skarżyć się na urojone krzywdy.
Nazajutrz, gdy się obudziła, przypomniała sobie dzień wczorajszy i już bez łez ubrała się, jak mogła najprędzej. Zosia Lubańska pierwsza ją uściskała, a ten uścisk dodał jej odwagi.
Przy śniadaniu zaczęła wprawdzie krzywić się na mleko, bo właśnie dnia tego pragnęła kawy, ale gdy powiedziano jej, że trzeba śniadanie wybierać na cały tydzień, a wczoraj sama zażądała mleka, skrzywiła się tylko i zabierała się je wypić. Wtem Zosia ofiarowała się zamienić z nią swoją kawę.
Dobra Zosia nie spuszczała z oka swojej przyjaciółki, a przy lekcji, kiedy widziała, że Mania zamyśliła się, nieznacznem ściśnieniem ręki zdawała się jej mówić: „uważaj, uważaj.” I Mania uważała, z początku z przymusem, potem jednak lekcje ją zajęły. Była