Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 088.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie dziw więc, że pan Horyński z serdecznem uczuciem patrzał na swoje wzorowe uczennice. Siadł wreszcie na katedrze, położył przed sobą stos kajetów, podniósł oczy na słuchaczki i wyrzekł.
— Dziś pomówimy o wypracowaniach. Zadałem wam jako temat „Prawdomówność.”
Przelotny rumieniec zabarwił kilka twarzyczek, a wszystkie serduszka uderzyły silnie pod granatowymi mundurkami.
— Wypracowania, ciągnął dalej nauczyciel, są w ogóle dobre, ale naprzód muszę pomówić o tem, które napisała panna Grzelska.
Wymieniona podniosła nagle głowę i cała zarumieniona spojrzała na pana Horynskiego. Siwe jej, łagodne zwykle oczy, zaokrągliły się jakby przestrachem. Janina Grzelska była blondynka o poczciwym wyrazie i nieregularnej twarzyczce. Zresztą była to jedna z uczennic przeciętnych, która nie odznaczała się ani wielką pilnością, ani bystrym umysłem, szła jednak z klasą jako tako popychana i ciągniona przez nią.
Nauczyciel patrzył na nią z uśmiechem.
— Dobrze, panno Grzelska, wyrzekł z zadowoleniem widocznem. No, dla czegoż spoglądasz na mnie bojaźliwie, napisałaś bardzo dobrze, bo nietylko rozwinęłaś myśl moją, ale przytoczyłaś z wielką trafnością odpowiednie rozumowaniom przysłowia, o których