Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 104.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Siedziała sama jedna pod okiem panny Heleny.
— Cuda się dzieją.
— Tak jest, powtórzył dobitnie pan Horyński, panna Grzelska napisała nawet rzecz tak niezwykłą, że muszę ją głośno odczytać.
— Panie, jęknęła Janka, zaledwie słyszalnym głosem.
I tak pochyliła się w ławce, zasuwając się w kąt najciemniejszy, że jej prawie widać nie było.
— Panie, powtórzyła raz jeszcze błagalnie.
Pan Horyński na to nie zważał i rozpoczął czytanie.
„Kazał pan napisać o tem, co głównie zaprząta myśl każdej z nas. Otóż postanowiłam to uczynić, chociaż mnie to strasznie kosztuje. Moje koleżanki cieszą się wszystkie, że pojadą do domu na Święta. Ja także cieszyłabym się bardzo, ale cóż, kiedy ani na chwilę nie mogę zapomnieć o winie, jaką popełniłam względem pana Horyńskiego, całej klasy i Bronki Szarskiej. Od tego czasu byłam bardzo nieszczęśliwa, nie wiedziałam co robić. Teraz dopiero pan Horyński nastręczył mi sposobność, jeśli nie naprawienia tej winy, to przynajmniej przyznania się do niej, jak to powinnam była dawno uczynić, skoro tylko zrozumiałam, jak źle postąpiłam.