Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 07.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nad brzegiem strumienia wznosiła się wieś duża i ludna. Chaty w niéj były porządne. Podwórka schludne, obwiedzione ostrokołem, świadczyły, że ludzie, którzy tu mieszkali, dbali o swoje zagrody. Około chat rosły sady, pełne grusz i jabłoni, a ogrody te spuszczały się smugami łąk, aż nad strumień, który po za wsią obracał koła młyńskie. Odzywały się też one nieustannym szumem i klekotem, rozchodzącym się daleko po rosie, niby jakieś ciągłe swarliwe gadanie, unoszące się ponad wioską, nawet w chwili, kiedy była uśpioną.
Z przeciwnéj strony, na górze, obrosłéj lipami, stał kościołek modrzewiowy, z krzyżykiem błyszczącym. Rano oblewały go różowe promienie świtu, a wieczorem, kiedy wieś już zwolna pogrążała się w cieniu, złocił się on jeszcze w górze, tak, jak ostatnia nadzieja człowieka.
Z wieżyczki kościelnéj, odzywał się srebrzysty głos dzwonu i płynął nad wioską w godzinach znoju i spoczynku, panując nad klekotem