Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 29.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

idź postaraj się o najemnicę; trza len opléć co żywo, i kartofle okopać.
Na Tomka Lenart nie spojrzał, tak, jakby go tu nie było, jakby nie służył w jego chacie drugi rok już, i nie należał prawie do rodziny. A on przecież uwijał się koło wozu i konie wyprzęgał.
Chłopiec był dumny, zrobiło mu się markotno bardzo; ale nic nie powiedział, tylko zęby zaciął i czekał, co z tego będzie.
Gospodarz był nie swój, coś dolegało mu widocznie: może brak mu było w domu Salki; może nie mógł się uspokoić po doznanym zawodzie, co do jéj zamężcia; a może też ważył w duszy jeszcze jaki inny zamiar, który nie łatwo był mu zupełnie po myśli, bo chociaż coś w nim przemawiało za nim, coś także sprzeczało się z jego chęcią.
Usiedli wszyscy do wieczerzy, ale ani staremu, ani Tomkowi jeść się nie chciało.
Niedawno byli z sobą jak ojciec z synem, a teraz spoglądali na siebie jak nieprzyjaciele. W chacie było cicho, niby makiem kto zasiał; tylko tłusta Jagośka, siedząc na ziemi nad rynką kaszy z mlekiem, wyjadała z niej skwapliwie ostatki, mrucząc coś na znak zadowolenia.
Wreszcie Lenart odstawił misę, zachmurzył się jeszcze bardziéj, spojrzał na parobczaka, siedzącego na ławie naprzeciwko, i odezwał się:
— Oj Tomku, Tomku! widziałem ci ja prze-