Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 32.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wie? Podobała ci się gospodarska córka; podobało ci się należeć do chaty, w któréj służysz, a kto wie, może i mnie, starego, chciałbyś z niéj wypędzić. Zawróciłeś głowę głupiéj dziewczynie, że na swoje szczęście przystać nie chce; — ot teraz wiesz coś mi krzywy. Bogdajeś był nigdy progu tego nie przestąpił!
Tomek słuchał go, blady śmiertelnie. Mąciło mu się w głowie. Była chwila, w któréj chciał rzucić się na Lenarta, jak wściekłe zwierzę, i wtłoczyć mu napowrót obraźliwe słowa do gardła. Szczęściem, pomiędzy nim a gospodarzem stanęła w myśli jasna postać Salki. Zatrząsł się i przeraził sam tem, co chciał uczynić.
W uszach mu szumiało, przed oczyma latały czerwone płatki. Miał może wolę tłumaczyć się, powiedziéć jak byłby szczęśliwy, gdyby Salka, tak jak on, była ubogą dziewczyną i nie miała tych dostatków, które go od niéj rozdzielały. Ale Tomek pięknie mówić nie umiał; brakło mu słów na te wszystkie uczucia; a gdyby i umiał, czyżby mu uwierzono.
— Ha! — zawołał zduszonym głosem, jak tylko zdołał przemówić, — więcéj mnie tu nie zobaczycie.
Wychodził z chaty jak szalony, ślepy i głuchy na to, co go otaczało; potrącił tłustą Jagośkę, a choć ta z głośnym płaczem potoczyła mu się