Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 37.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żadnego szemrania, zgadzała się w tym razie z najwyższą wolą.
— Nie o sobie chciałem z tobą mówić — wyrzekł znowu.
Rzuciła przelotne spojrzenie, w którem zdawało mu się, że odnajdywał na krótki moment dawną Salkę.
— A o kimże? — spytała cicho.
Franek popatrzył na nią, brwi mu się zbiegły - Trwało to jednak zaledwie mgnienie oka; przemówił znowu łagodnym głosem.
— Czy ty myślisz, Salko, że ja nie wiem, czemuś ty smutna?
Spuściła oczy, i na twarz jéj wystąpiły na chwilę dawne kolory.
— Zrozumiałem ci ja dawno, dla czegoś mnie nie chciała. Z początku miałem głupią radość, gdym widział, żeś nie tą, co dawniéj. Wszak ludzie powiadają: co z oczu to i z serca; ot myślałem sobie, że i z tobą tak będzie, że może...
— To minęło już — dodał po chwili — widzę, że to wszystko nadarmo; a teraz mi tylko okrutnie żal twojéj młodości, twojéj urody, twojego wesela dawnego, choć wiem dobrze, że to wszystko nie dla mnie.
Mówił to z przerwami, jakby trudno mu było powiedziéć, co czuł. A kiedy go słuchała, łzy zamigotały w oczach Salki i, jak dwa sznurki pereł, puściły się po twarzy.