Strona:PL Waleria Marrené-Walka 017.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zkąd wyszedłem, wybrałbym odmienną drogę; teraz za późno, oto wszystko. Może mógłbym przytoczyć na swoją obronę, że nikt w życiu nie dał mi zdrowej rady i przykładu, że nikt nie powiedział mi prawdy żadnej, nie wskazał właściwej drogi; ale po cóż mam się bronić? Wiem z góry, że świat potępi mnie jak wszystko co upadło, że ludzie uchwycą sposobność kamienowania mnie, by uniewinnić siebie; a ona, żona moja, ta, co jedna miałaby prawo sądzić i potępiać, przebaczy mi, jak to czyniła zawsze. Ona też jest ostatnię myślą moją, wyrzutem i troską. Cóż pocznie sama z drobnemi dziećmi, bez chleba i dachu? Bo słuchaj, ja przywiodłem ją do tego, że majątek mój zagrożony, w tych dniach sprzedany będzie; ostatnie pieniądze, jakie przywiozłem na ratowanie interesów, przegrałem wczoraj; nie dość na tem, przegrałem więcej jeszcze na słowo, sądziłem, że los mi dopomoże, on odwrócił się jak wszystko inne od nieszczęśliwych; dziś rano szukałem czem by ten dług zapłacić, kołatałem do wszystkich drzwi, udawałem się wszędzie, do tych co pomagali mi najczynniej roztrwonić majątek, co ustroili się w piórka moje, — daremnie. Zrujnowany, zhańbiony — pozostaje mi tylko umrzeć Śmierć będzie zadośćuczynieniem za życie. Gdybym móg rachować na kogokolwiek jeszcze, zostawiłbym mu pieczę nad tymi, których porzucam; ale prócz ciebie, którego odnajduję niespodzianie w ostatniej chwili, nie mam nikogo na ziemi: ty więc przyjąć musisz tę bolesną spuściznę, bo czuję, że tobie zalecić jej mogę. Zanieś żonie mojej wiadomość, że została wdową; ja sam nie mam jej nic do powiedzenia. Może mi serce jej przebaczy. A teraz żegnaj na zawsze! Na zawsze... ja żyję, ja czuje, jestem w pełni sił i lat moich, a przecież żaden z nędzarzy wycieńczonych chorobą, co otworzyli dzisiaj rano oczy wśród bólu i trwogi, nie stoi bliżej grobu odemnie...“
Ten list był przerwany gwałtownie, zapewne zabrabrakło mu odwagi do wypisania ostatnich myśli; ale na