Strona:PL Waleria Marrené-Walka 048.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja sądzę, wyrzekł stanowczo, że nieoględność Chylińskiego musiała prędzej czy później wywołać opłakane skutki.
Przeciwko zdaniu temu nie zaprotestował nikt, bo nie wypadało tego uczynić; zaprzeczenie przecież nie wskrzesiłoby samobójcy, a mogło napędzić niepotrzebnych wyrzutów sumienia panu Heliodorowi i popsuć mu humor na czas jakiś; sama grzeczność nakazywała przywtórzyć mu w tym względzie, chociażby kosztem tak tragicznie zmarłego człowieka.
Gospodarz domu, zachęcony ogólnem milczeniem, mówił dalej wznosząc się od osobistych do ogólnych kwestyj;
— Kraj nasz ginie brakiem kredytu; kredyt możliwy jest tam tylko, gdzie istnieje nietylko pewność dla kapitału, ale pewność odebrania go we właściwej porze; dla tego uważam wszelkie kroki egzekucyjne jako najleprzy bodziec ekonomiczny podniesienia ogólnego dobrobytu, przemysłu i kultury.
Wyrzekłszy to pan Heliodor powiódł okiem po zgrodzeniu z pewną dumą: wyraźnie on czuł się być ofiarą srogiej konieczności; subhastując Chylińskiego, poświęcał się na ołtarzu obowiązków obywatelskich; tak przynajmniej zrozumieli jego przemowę obecni. A ponieważ niejeden zaciągał już dług u niego, a niejeden o zaciągnięciu takowego już myślał, nikt nie zaprotestował przeciw tak uczenie wymotywowanym argumentom.
Tylko pan Placyd uczuł się w obowiązku poprzeć swego pryncypała, bo wyrzekł:
— Naturalnie, kto pożyczył, powinien oddać, chociaż nie ma z czego.
Zapewne mówiąc to; Ziemba miał najlepsze chęci i podzielał w zupełności zdanie gospodarza domu; przecież w ten sposób sformułowana jego doktryna ekonomiczna, traciła bardzo wiele na swojej wzniosłości, a ten co ją