Strona:PL Waleria Marrené-Walka 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szał ciągle w koło siebie, nawet w tej ciasnej hotelowej izdebce. Czyż to była miłość? czyż Placyd Ziemba mógł podlegać podobnemu uczuciu? On sam wczoraj jeszcze byłby fakt ten za niepodobny uważał. On przecież miał prawo nienawidzieć okrutnej istoty, co tak niemiłosiernie się z nim obeszła; on sądził nawet, że ją nienawidzi, a przecież myślał o niej jednej, ciągle, nieustannie. Ten nikczemny człowiek mógł zaznać jedynie miłość nikczemną. Oktawia olśniła go wytworną, dumną, arystokratyczną pięknością, olśniła samem lekceważeniem swojem, śmiałością swej nie skrywanej pogardy. I było to już rodzajem zemsty z jego strony, że on tak bardzo pogardzany przez nią, podnosi na nią wzrok, śmiał sięgać myślą aż do niej, Ale ta zemsta nie wystarczała mu, żądza i nienawiść jego podżegały się wzajem, tworząc jakieś potworne a potężne uczucie — którego Oktawia ulęknąćby się miała prawo; ale czyż ona domyślać go się nawet mogła? Ona zapomniała wieczorem dnia tego o całej rannej przygodzie; była to rzecz tak zwyczajna, iż mogła zaledwie wywołać na jej piękne usta uśmiech lub ziewanie.
Dotąd Placyd nie pozwalał sobie nawet spoglądać na kobiety, w jego położeniu był to zbytek, on nie miał do wydania ani czasu ani pieniędzy, o sercu w tym względzie nie było nigdy mowy, sentymentalizm ten Placyd Ziemba na wzór swego pryncypała Heliodora Salickiego odrzucał z życia stanowczo: więc dzisiaj miłość w najohydniejszej formie mściła się za pogwałcone prawa, i wyrachowany, rozważny, przebiegły Placyd padał ofiarą jednej z tych namiętności, co pożerają człowieka nieugaszonym ogniem, co zdolne są popchnąć go do zbrodni i zaguby.
Świat to także nazywa miłością, ale ja nie chciałabym najwyższego z uczuć ludzkich kalać tem przystosowaniem; więc powiem, że Placyd pragnął Oktawii całą potęgą żądz tłumionych i zdeptanej dumy, pragnął ją widzieć pokonaną, poddaną, zwyciężoną nawzajem siłą namiętności człowieka,