Strona:PL Waleria Marrené-Walka 114.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

runkach gospodarskich. Fulgenty zrozumiał, że przy cierpliwości wierzyciela, opłaciłby go z pewnością. Umysł jego był bystry, umiał nawet pod pewnym względem stać się praktycznym, gdy chodziło o drugich; pan Fulgenty przeglądał regestra, zwiedzał stodoły, obory owczarnie, obliczał, obrachowywał, aż wreszcie uzbrojony cyframi, utworzył bilans majątkowy pupillów swoich. Przy oszczędności, mogli utrzymać się przy Zacisznej, mogli nawet oczyścić ją zupełnie, byle Salicki dał im czas odpowiedni. Byt ich zależał od niego.
Marya przyjęła tę wiadomość z dziecinną radością; ona nie przypuszczała nawet, by Salicki mógł okazać się niemiłosiernym, znała go z daleka, znała go więcej jeszcze z publicznego głosu, który sławił jego obywatelskie i domowe cnoty, unosząc się nad wspaniałością, mądrością, zacnością tego prawdziwie wielkiego męża, kwitnącego w skromnem zaciszu wiejskiem.
Interes był naglący i ważny, umyśliła więc wybrać się sama do tego świecznika okolicy i przedstawić mu położenie swoje i dzieci, nie wątpiąc że on, sam ojciec rodziny, wejdzie w jej położenie, i nie zechce z niego korzystać.
W Rubinowie, od jakiegoś czasu panował ruch niezwykły. Pani z dziećmi powróciła przed kilku dniami do domu, i zamierzała resztę zimy przepędzić na wsi. Pan Heliodor niekoniecznie rad ze słodyczy rodzinnego życia, od których odwykł od dawna, pokrywał znudzenia swoje uroczystą miną. Panna Oktawia szczęśliwa, że wreszcie uznano ją za dorosłą osobę, przyuczyła się z dziwną łatwością do roli, którą snadź w osamotnieniu miała czas wystudyować dokładnie. Domyślała się ona wprawdzie, że była to tylko krótka przygotowawcza faza do nierównie ważniejszej roli mężatki, i mierząc z pod oka dawno znajomą młodzież, w której nie upatrywała godnej siebie partyi, dawała jej uczuć całe brzemię wyższości swojej, bo domyślała się przecież, iż ojciec troskliwy o dobro swego domu, miał