Strona:PL Waleria Marrené-Walka 145.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cego list z poczty do guwernantki i sama podjęła się go wręczyć. Była to nadzwyczajna łaska ze strony dumnej dziewczyny: nie wiem jednak, czy Jadwiga potrafiła ją ocenić należycie. Na widok listu zapomniała o wszystkiem innem, pochwyciła go drżąca cała i spoglądała na podpis skreślony pewną ręką z wyrazem nieskończonej radości i trwogi, jakby szczęśliwa była, że go odbiera i razem lękała się jego treści.
— Dziękuję pani, dziękuję! zawołała tylko z wyrazem serdecznej wdzięczności, spoglądając na tę, co go przyniosła, zwilżonemi oczyma.
Oktawia patrzała na jej wzruszenie nie zdradzając niczem, że ją to obchodzić mogło. Czoło jej było niezmącone, tylko drobne karminowe usta stały się czerwieńsze jeszcze, może przygryzła ostremi zębami, może krew napłynęła do nich.
Jadwiga trzymała ciągle list w ręku, snadź czekała chwili swobody by go otworzyć.
— I czemuż nie czytasz pani? spytała Oktawia, siląc się nadać głosowi miękkie brzmienie. Widzę, że ten list zajmuje panią bardzo.
— To prawda, odparła bez namysłu.
— A więc czytaj pani prędko, wszak ja nie przeszkadzam, dodała niby nie domyślając się przyczyny ociągania, ja tymczasem przejrzę ten album.
I nie czekając odpowiedzi, zasiadła na kanapie, otworzyła album, przerzucając go jednak nie spuszczała z oka młodej nauczycielki, szukała w albumie, aż znalazła fotografię przedstawiającą tę samą twarz, którą ona wyrysowała z pamięci i chowała tajemnie w szufladzie tualety; znowu jej źrenice zatrzymały się na niej, śledziła twarz czytającej, upatrując nieomylnym instynktem związek jakiś pomiędzy fotografią a listem. Jakim sposobem te dwie dziewczyny rozdzielone przepaścią położenia, przepaścią myśli i pojęć, spotykały się w jednem uczuciu? była to je-