Strona:PL Waleria Marrené-Walka 195.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kaziu! zawołała przestraszona wywołanem wrażeniem, ja nie chiałam cię zranić, powiedz mi wszystko.
— Ale Kazia milczała, jej harde serduszko oburzyło się na myśl skargi; były rzeczy, których nawet tutaj w tajemnicy swego pokoju wypowiedzieć nie mogła; była śmiertelnie blada, a zimne jej ręce drżały w dłoniach Maryi.
— Nie pytaj mnie o nic, wyrzekła po chwili zaledwie słyszanym głosem; ja o nim zapomnę, już zapomniałam.
Wstrząsnęła główką, jakby odrzucić chciała myśli natrętne, i z gorączkową szybkością zaczęła mówić o czem innem.
To rozpieszczone dziecko widocznie podnosiło odważnie ciężar nad siły.
Zapomnieć! łatwe słowo do wymówienia, łatwa rada na cudze cierpienia. Są ludzie, którym ten dar jest wrodzony, są inni co prędzej potrafią pozbyć się życia niż wspomnienia. Ażeby zmódz uparte widma przeszłości, trzeba walczyć z sercem nie z pamięcią, trzeba przyzwać na pomoc całą siłę woli, całą potęgę rozumu i stoczyć walkę śmiertelną, trzeba wywołać przed sąd bezstronny to, cośmy czciłli, zedrzeć aureolę z czoła, które dla nas świeciło najwyższym blaskiem, i mieć odwagę zmierzyć nicość własnych złudzeń. Wszystko to było nad siły i nad pojęcia biednej Kazi. Czyż ona była w stanie zapytać samej siebie: czemu kochała? Kto stawił granice jej wybujałej fantazyi powściągnął kapryśną wolę, kto wskazał jej kiedy zdrowej prawdy, uzbroił przeciw niebezpieczeństwom życia? Płocha, ufna, nieświadoma, padała ofiarą najpospolitszej podłości ludzkiej; duma jej i serce zarówno zranione były: więc próbowała zabić w sobie pamięć człowieka, który ją zdradził a im więcej chciała go zapomnieć, tem nieustanniej o nim myślała. Ta myśl pożerała ją, trawiła, wysysała rumieniec z jej twarzy, łzami ćmiła źrenice. W jej młodej piersi tkwił ból nieustanny, ból, którego przyznać nie chciała.