Strona:PL Waleria Marrené-Walka 217.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

popełnić. Fulgenty przyjąć musiał wszystkie jego warunki, wyprzeć się własności, odstąpić zaszczytu swoich prac i odkryć; słowem zgodzić się na to, by przez całe życie pracować na cudzą korzyść i zasługę. Teraz był on zupełnie zwyciężony, intelligencya jego, rozum, myśl bystra, wszystko to przestało do niego należeć, zaprzedał ducha swego. A przecież w sercu jego był smutny pokój, nie cofnął się przed żadną ofiarą. Marya i jej dzieci nie powinny były cierpieć niedostatku; zresztą wszakże tu chodziło o niego, tylko o jego własne dobro i sławę.
Pan Ksawery Górowicz zrobił doskonały interes; nietylko nabył za nic prawie ważne dzieło, z którego korzyści materyalne i moralne spłynąć miały na niego obficie, ale wynalazł sobie człowieka pełnego wiedzy i zdolności, mającego prostotę dziecka we wszystkich życiowych sprawach. Taki człowiek mógł być skarbem w umiejętnych rękach, więc umyślił korzystać z niego nadal i wyzyskiwać te zacne strony charakteru Fulgentego, które oddawały go na pastwę złych losów i ludzi.
Odtąd Fulgenty mógł być pewien nędznego zarobku i spokojniej spojrzał w przyszłość, szanowny protektor powierzył mu kilka ważnych prac i zapewnił na przyszłość o swoich względach. Biedny uczony, obarczony pracą, ale uwolniony od tej strasznej troski o chleb powszedni spoglądał z pewną dumą na całą rodzinę, której mógł teraz zapewnić chleb przynajmniej. Dzieci otoczone troskliwością, zapomniały szybko o dawnej siedzibie; mówiły wprawdzie czasem o Zacisznej, ale tak jak się mówi o dalekiej przeszłości bez żalu, bez smutku; tylko Marya niepokoiła go coraz bardziej. Od owego dnia, kiedy powróciła we łzach od pani Rawskiej, młoda kobieta nie mogła przyjść do siebie. Myśl jej pracowała w cichości i zagłębiała się coraz bardziej w problematach swego losu. To czego dowiedziała i tak nagle dnia tego, odjęło jej spokój na zawsze; odtąd uśmiech nie zagościł nigdy na jej ustach; pogrążona