Strona:PL Waleria Marrené-Walka 224.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

natury, którą przerywał tylko daleki turkot miasa lub głos jakiś ludzki. Wśród ogólnego wesela świata on spoczywał ogarnięty nieokreśloną niemocą, był zmęczony wzruszeniem, słowami, które wypowiedział, myślami, które przepełniały mu piersi i siły opuszczały go zwolna. W obec budzącej się ziemi ze snu zimowego on obumierał jak kwiat, któremu wśród rozwicia brakło rosy ożywczej; a jednak czuł w sercu jakąś błogość i spokój znany tym tylko, którzy potrafili nie cofnąć się przed żadną myślą, przed żadnym wynikiem a tem samem przyjęli los ludzki bez szemrania, pochylając głowę przed niezbadaną mądrością, co w tak cudowną harmonię urządziwszy światy nie mogła odmówić jej żadnemu stworzeniu.
Długo bardzo siedział cichy i samotny na ławce ogrodu, zapatrzony w rozwijające się liście, w związki kwiatów, w miryady owadów zawodzące w koło nich chór radosny, zasłuchany w śpiewy ptaków w ciche szmery napełniające powietrze. Czoło jego bladło, ale nie traciło pogody, na twarz występowały coraz gwałtowniej gorące rumieńce, drżące ręce szukały podpory, a na usta wystąpił tajemniczy półuśmiech tęskny i łagodny, jak uśmiech tego co ma obchodzić daleko i żegna ukochanych z żalem, ale nie bez nadziei. Co działo się w myśli jego? co przeczuwał? co widział? Któż mógł odgadnąć?
Wreszcie gdy słońce schylało się ku zachodowi, powstał z trudnością i wolnemi kroki skierował się ku mieszkaniu.
— Matko, wyrzekł na progu; trzeba napisać do Jadwigi, by przyjechała do nas na dni kilka, chciałbym ją zobaczyć.
I powiedziawszy to, zabrał się do pracy jak zwykle; ale pióro i myśl nieposłuszne były woli, co chwila oczy jego odwracały się od białej karty papieru i spoczywały na matce z nieujętym wyrazem.
Tymczasem Fulgenty dążył do Maryi. Co jej miał