Strona:PL Waleria Marrené-Walka 228.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek nie umiał nic ukrywać, i teraz stał przed nią jak winowajca, poddając pod jej wyrok czyste uczucia swoje.
— Czy pan wiesz, spytała Marya, czego mi do szczęścia brakuje? I wzrok jej spoczywał na nim pełny tęsknej słodyczy, tak, że Fulgenty przymknął oczy olśniony.
— Pani, szepnął, nie patrz tak na mnie, to za wiele, jam nie wart, jam nie zasłużył.
Ale w tej chwili uczuł jak dwoje ramion opasało szyję jego, głowa jej spoczęła mu miękko na piersi.
— Tego, byś ty był szczęśliwy Fulgenty, mówiła przez łzy i uśmiechy, tuląc się do niego ufnie, miłośnie.
— Pani moja! Maryo! więc to nie sen? zawołał odurzony; ty pozwalasz mi żyć dla ciebie, przyjmujesz poddaństwo moje, ja mogę mieć nadzieję?
W tej chwili jego twarz zajaśniała takim wyrazem dumy i szczęścia, że zdawała się przetworzoną.
— Nie, nie, szepnął ośmielając się spojrzeć w jej źrenicę: to być nie może, byś ty mnie kochała, czem ja mogłem podobać się tobie? ty mówisz to przez litość tylko.
Ale dłoń Maryi spoczęła mu lekko na ustach, wzrok jej tonął zachwycony w jego oczach.
— Ja nie wiem, wyrzekła, czyś ty brzydki, czy piękny, co mnie to obchodzić może? Wiesz, że nie znam nikogo na świecie, coby wart był porównać się z tobą; wiem że cię kocham.
I była pomiędzy nimi cisza przerywana cichemi szepty, były łzy, uśmiechy i było szczęście...
Tymczasem w Rubinowie pan Heliodor grał dalej rolę wielkiego człowieka, wszystko szło po jego myśli, wszystko mu się uśmiechało, mądrze osnute plany przyszłości zbliżały się ku ostatecznemu zniszczeniu. Hrabia Leon zapominał zupełnie o narzeczonej, chodziły nawet wieści że Kazia odesłała mu pierścionek, ale ponieważ fakt zaręczyn jego nie był jeszcze urzędownie znany pannie Oktawii i jej rodzicom, fakt zerwania zatem nie mógł także być obja-