Strona:PL Waleria Marrené-Walka 231.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rawskiej, Placyd Ziemba nie przestawał nadskakiwać i otaczać zręcznemi pochlebstwy pana Heliodora, który ufał mu najzupełniej i nie mógł się prawie obejść bez tego powiernika i doradcy.
Nikt tak jak on nie umiał odgadywać skrytych myśli jego i wypowiadać ich oględnemi słowy, nikt tak nie potrafił używać i miarkować pochlebstw. Placyd Ziemba więc z bardzo podrzędnej figury stawał się pomału wszechwładnym w Rubinowie; służba nawet umiejąca tak subtelnie ocenić jakie komu należą się względy, stała się uważną na każde jego skinienie; a jednak od tego co zdobył do tego czego pragnął, przestrzeń była tak ogromna jeszcze że można było wątpić, by osiągnął kiedy cel marzeń. On szedł naprzód nie oglądając się na nic, ślepy i głuchy, napozór nawet bez drogi wyraźnie wytkniętej, bez planu, którego tutaj osnuć było niepodobna, ale baczny na wszystko, gotowy skorzystać z każdej chwili i z każdej sposobności. Takim ludziom sposobność nastręczy się zawsze.
Placyd Ziemba należał do rzędu ludzi, którzy trzymając się sami w postępowaniu swojem niewzruszonej logiki, nie rozumieją, by ktoś czyny lub słowa rzucał na wiatr; dla tego upatrywał za zwyczaj w każdym fakcie powodu, dla którego był spełniony. Uważał on, iż pan Heliodor życzył sobie hrabiego Leona za zięcia tak gorąco, iż w tym celu czynił rozmaite zabiegi, a nawet starał się rozerwać zamierzone jego małżeństwo z Kazią; życzenie to objawiło się dopiero od pewnego czasu, musiała więc być w tem jakaś przyczyna uchodząca uwadze ogółu, czyli inaczej mówiąc hrabia Leon posiadać musiał jakąś tajemniczą wartość, znaną tylko panu Heliodorowi, i to od niedawna, która skłaniała go do tych życzeń i zabiegów. Jaka była ta wartość? Placyd Ziemba za nadto był interesowany w tej sprawie, by nie odkryć tajemnicy, skoro raz zrozumiał, że istnieje. Szukał, śledził, myślał, wybadywał, aż wreszcie powód zabiegów pryncypała stał się dla niego jasnym: po-