Strona:PL Waleria Marrené-Walka 294.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mność rozsiada się tryumfalnie a on umiera? On tak kochany, tak kochający, tak szlachetny!
W tych słowach był gorzki wyrzut niebu i losom, jak gdyby kobieta w chwili rozpączy ciskała największą skargę na nędzę tej ziemi.
Nie mógł mówić dłużej, dłoń Lucyana spoczęła na jej głowie lekko, ukajająco.
— Jadwigo! wyrzekł, kierując jej wzrok w niezmącone szafiry nieba: patrz, jaka harmonia panuje, ogarnia świat wszędzie gdzie dochodzi oko nasze! Dla czegoż wątpisz że ona istnieje tam, gdzie wzrok i myśl nie dosięga? W materyalnym świecie wszystko ma przyczynę, wszystko mieć ją musi w faktach niepojętych dla nas. Ja wierzę we wszechmądrość kierującą dolą naszą, i wśród bolu rozstania czuję, jak pierś moją ogarnia spokój wielki, nieznany. Nie lękam się tej niezbadanej przyszłości, w którą wstąpię za chwilę; unoszę w nią czyste serce i czyste sumienie. Wierzę, iż znajdę tam to, czego szukałem przez życie: — prawdę — sprawiedliwość.
Wyrazy konały mu cichym szeptem na ustach, kobiety klęczały przy nim zapatrzone łowiąc je uchem i sercem. W tej chwili zapominały strasznej rzeczywistości, zapominały, że go mają utracić; pogoda tego wielkiego ducha panowała nad niemi, odrywała je od tego bolesnego momentu i unosiła w te nieskończone kraje, gdzie po nad marnemi faktami panują idee, gdzie w obec nieskończoności giną dni i lata, czuły, że tam one odszukać go muszą.
Purpurowe promienie zachodu wdzierały się do pokoju i odbijały w jego źrenicach, obrzucając mu głowę światłą aureolą; wzrok jego tonął w przestworach, coraz bardziej oderwany od wszystkiego co tutaj zatrzymać go mogło.
— Matko, Jadwigo! szepnął, chwytając dłonie ich machinalnym ruchem: umieram, ale pamiętajcie, umieram szczęśliwy. Wierzę w tryumf wszystkiego co prawe i szlachetne; wierzę, iż żadna praca i żadne cierpienie poniesione