Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Wzruszył ramionami, jakby tym sposobem zapierał się dawnej miłości ku mnie; ja nie tracąc czasu na próżne słowa, mówiłem dalej.
— A jeśli dowody jakich wymagają formy prawne nie znalazły się, to wiedz, że ja ciebie o to oskarżam; ty jeden korzystać mogłeś z wyjątkowych okoliczności w jakich się znajdowałem, ty jeden miałeś interes w ich zniszczeniu, ty jeden ich zniszczyłeś.
— Mówiłem z takiem przekonaniem, że hrabia drżał i chwiał się pod słowami memi; widziałem chwilę, w której gotów był paść przedemną i żebrać przebaczenia, sądząc może iż cud jakiś odkrył mi tajemne czyny jego. Byłem nadto niedoświadczony by korzystać z tej chwili, w której słowo jedno mogło zważyć szalę przeznaczeń naszych; nie dodałem go — hrabia też opamiętał się szybko i odparł.
— Zapominasz iż wszystkie formalności zachowane były; papierów tych szukałem, nie ja sam ale stróże prawa. Zresztą przebaczam nieoględne słowa żalowi twemu; one nie zmienią położenia ani dobrych zamiarów moich względem ciebie. Powiedz więc czego żądasz?
— Ja chcę wszystko albo nic, tu niema półśrodków. Jesteś opiekunem moim lub wydziercą; więc albo nie potrzebuję jałmużny żadnej, albo nie przyjmę nawet kęsa chleba z twojej ręki. Tylko pamiętaj stryju, że wyjdę ztąd przeświadczony o słuszno-