jedynej drodze, którą dojść do niej mogłem. Ale wśród tych lat walk, zapasów i cierpień, jam przestał nienawidzić osobiście stryja; nienawidziłem więcej niż człowieka jednego — bo nienawiść moja rozciągnęła się do wszystkiego co podłe a potężne. Więc zrozumiałem że walkę rozpocząć mogę na każdem polu, i skuteczniej jeszcze niż na gładkiej posadzce salonów, wśród atmosfery buduarów; że nauka powinna być celem a nie środkiem, bo w niej leży uniżenie silnych, wyzwolenie maluczkich, porównanie środków społecznych, i cała potęga przyszłości. Więc zgodziłem się zostać jednym z tych cichych pracowników na praktycznej drodze postępu, którzy przez każde nowe odkrycie, przez każde ujarzmienie materji, stali się dobroczyńcami ludzkości. Zrozumiałem że najbardziej nawet poświęcona działalność jednostki, niczem jest w obec działalności wiedzy; że przez proste zastosowanie jakiegobądź wynalazku, przez wydarcie by najmniejszej tajemnicy przyrody, zdolny jestem więcej daleko uczynić dla świata, niż przez życie całe ofiar i miłosierdzia. I postanowiłem dopóki mi życia starczy, prowadzić tę cichą walkę ze złem — bo wiem, że zwycięztwo jest nieomylnem. A jakkolwiek słabe są siły moje i drobne środki które mam w ręku, doniosłość ich może być olbrzymia.
Umilkł, i w tej chwili zapomniał zupełnie o tych wszystkich co go zranili kiedyś; a Cecylja zapatrzo-
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.