Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

doskonale rachować i cenić doraźne korzyści bogactwa — a jednak, gdzieś w szufladach biurka, spoczywały zeschłe relikwie jej jedynej miłości. Była tam i fotografja Kiljana. W śpiesznem pożegnaniu zapomniała mu ją zwrócić, nie sądziła się nawet do tego obowiązaną, bo dla niej, człowiek którego kochała, istnieć przestał. A teraz, z jakąż rozkoszą przyglądała się tym rysom, które tak wyraźnie odbite nosiła w sercu! Patrząc w tę twarz szlachetną, dopatrzyła jawne jej podobieństwo z twarzą hrabiego Juljusza. Dla czegoż Wilhelm zamiast Kiljana, księżniczka Stefanja a nie ona — miała tutaj panować!
Pogrążona w tych myślach Amelja, wodziła bezmyślnie ręką bo bronzowych ozdobach biurka — gdy nagle naciśnięta nieznaczna sprężyna odskoczyła, i otwarła się skrytka nieznana jej dotąd. Biurko to było szacowne arcydzieło dla starożytników. Hrabia Juljusz przywiózł je z podróży swoich, a po śmierci jego Feliks darował je córce, nie domyślając się bynajmniej co zawierało. Z tej skrytki wypadły pożółkłe ćwiartki papieru, zapisane nieznaną ręką. Nie jej samej pamiątki tu się znajdowały — to także były listy miłośne. Amelja pochwyciła je gwałtownie, przebiegała oczami gorączkowo, i jęknęła głucho. Na postawione pytanie w głębi jej ducha, los dawał jej odpowiedź jakby przez szyderstwo. Była to korrespondencja przed i poślubna