Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

majątek, oddaj mu wszystko; ty wiesz dobrze, że on ma do niego prawo.
Nigdy jeszcze tak wyraźnego zeznania nie wypowiedziała chora. Stary Hrabia spojrzał na córkę z tak zjadliwym wyrazem, jak gdyby pragnął aby raz już pieczęć śmierci zamknęła te niedyskretne usta.
— Widocznie moja córka zdaje się wiedzieć coś więcej niż my obadwaj — rzekł drżącym głosem, próbując zatrzeć sprawione wrażenie. Ale doktór miał zawiele przenikliwości i doświadczenia, by nie zrozumieć, że w tym domu odegrywał się dramat tajemny, którego nici przypadek podawał mu w rękę. Fakta były zanadto interesujące by ich nie zauważyć. Zresztą, może on teraz przypominał sobie, że był kiedyś przyjacielem hrabiego Juljusza; może pomyślał, że potępiając tak bezwarunkowo Kiljana, składał hołd przynależny Bożkowi Miljonowi, którego obecnym reprezentantem był hrabia Feliks. Więc z natężonem uchem słuchał dalej urywanych słów Amelji.
— Jak tu duszno — wyrzekł hrabia oddychając z trudnością i opierając się na łóżku, chcąc jakim bądź sposobem odciągnąć doktora od chorej. Ale ze starym eskulapem sprawa łatwą nie była. Ona znów poruszyła usta, a zimny pot wystąpił kroplami na czoło ojca.