Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek przemawiający tak stanowczo, nie posiadał coś więcej nad przypuszczenia i moralne przekonanie; czy on sam zatem uczynił rozsądnie, trzymając tak wyraźnie stronę jego przeciwników. I zgodnie z tą myślą natychmiast zmienił taktykę, chcąc sobie zostawić w każdym razie drogę odwrotu.
— Zapewne — wyrzekł starając się nadać fizjonomji swojej wyraz sympatycznego zdziwienia, — zapewne byłoby szaleństwem porzucać miljonową fortunę dla nędznych kilkukroć stu tysięcy, skoro jest pewność odebrania jej prędzej lub później. Czemuż nie powiedziałeś tego odrazu panie Kiljanie.
Głos jego był tem przyjaźniejszy, że hrabia Feliks słyszeć go niemógł.
— I jakże — pytał przysuwając krzesło swoje — czy powziąłeś pan wiadomość o matce swojej? o miejscu urodzenia? Przypomnij pan sobie pierwszą rozmowę naszą; w takim razie obiecałeś udać się do mnie, bo byłem przyjacielem twego ojca.
Ten nagły zwrot pełnomocnika hrabiego, to odwołanie się do przyjaźni zmarłego, o której tak zupełnie zapomniał wówczas gdy Kiljan naprawdę jej potrzebował, wywołały tylko na usta Kiljana ten chłodny, litośny uśmiech, który tak często po nich przebiegał. Podłość ludzka przestała oddawna być mu nowością, a jednak nie spotykał się z nią nigdy bez wstrząśnienia podobnego temu, jakie