Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

tak nielitościwe dzisiaj dla tych co potrzebowali pogody i słońca.
I znowu czyjeś kroki dały się słyszeć na wschodach — i rzecz niesłychana — długa, jedwabna suknia szeleściała wlekąc się po ciasnych zakrętach poddasza. Drzwi nie były zamknięte. Po chwili ciszy, jak gdyby wahania się, otworzono je, i postać kobieca, otulona bogatem futrem, ukazała się na progu. Cecylja podniosła się mierząc nowo przybyłą zdziwionem okiem, ale nie była w stanie jej poznać; blada, wychudła twarz kobiety, przysłoniona koronką woalki, nie obudziła zrazu w niej żadnego wspomnienia. Ona stała ciągle w miejscu zmęczona czy zatrzymana wzruszeniem, lub onieśmielona tą nędzą, która wyglądała z każdego zakąta pokoju źle zamaskowana, a jednak tak pełna dumy, że dojrzeć ją zdawało się obrazą dla mieszkańców poddasza. Wreszcie odrzuciła z twarzy zasłonę, i wyrzekła z cicha.
— Nie poznajesz mnie pani?
— Jakto — zawołała Cecylja po chwili wahania się — hrabianka tutaj, u nas!
I wzrok zdumiony wlepiła w Amelję.
Rzeczywiście trudno ją było poznać.Długa choroba, niepokój ducha trapiący ją od chwili odkrycia tajemnicy rodzinnej, wybiły jej na twarz niestartym stygmatem; z jej czoła i liców znikły ostatnie ślady młodości. Hrabianka Horecka powstała z choroby