gdzie jest przewaga materialnej potęgi. Hrabia Feliks pogardzał ludźmi, i miał do tego prawo. Wszakże wszyscy przyjaciele brata jego opuścili Kiljana dla bożka Miljona; a gdyby przez największy z przypadków znalazł się mu na drodze człowiek nieskazitelny, czyż niema tysiącznych sposobów wyminięcia podobnego człowieka, lub odjęcia mu władzy szkodzenia? Hrabia Feliks zaczął spoglądać na sprawę swoją z tego praktycznego punktu widzenia; jednakże uważał za potrzebne naradzić się z biegłym prawnikiem, i nie namyślając się długo posłał po niego. Wkrótce znana nam dobrze postać mecenasa zjawiła się we drzwiach salonu.
Hrabia siedział w tym samym fotelu, przy wygasłym ogniu kominka; przy nim na małym stoliczku stał świecznik sześcioramienny, i rzucał blask swój na twarz jego stroskaną i cyniczną. Pierwsze spojrzenie objaśniło prawnika, który nie mniej od Horeckiego miał wzrok przenikliwy, że zaszło tutaj coś ważnego. Hrabia powitał go lekkiem skinieniem głowy, wskazał mu krzesło naprzeciw siebie, i nie mówiąc słowa, oddał mu pozew trzymany w ręku. Mecenas rozwinął go i z uwagą czytać zaczął, a przez ten czas Feliks patrzył na niego z natężeniem, jak pacjent w twarz doktora, który ma zawyrokować o życiu lub śmierci jego. Ale wyraz tej twarzy nie obiecywał nic pomyślnego; na wstępie zaraz przybrała ona wyraz przykrego zdziwienia.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.