Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

jakim sposobem on posiadał tyle siły i tyle słodyczy zarazem?
— Więc będziesz pani spokojną do jutra? — zapytał zwracając znów mowę do niej głosem tak miękkim, że w nim dźwięczała prośba prawie; pamiętaj o tem co mówiliśmy przed chwilą: zdrowie, to jedyny kapitał ubogiego. Ja chcę abyś pani spała spokojnie; musisz mi to przyrzec.
Ciche łzy wdzięczności zbierały się w oczach Cecylji, spojrzenie jej zwilżone było wymowną odpowiedzią.
Kiljan je zrozumiał.
— To nie dość jeszcze — mówił dalej — na początek jestem bardzo wymagający. Teraz powinnaś pani wypić herbatę, a tego już sam dopilnować muszę.
Dnia tego było święto w ubogiem poddaszu. Stół wysunięty na środek pokoju, a na nim wkrótce zakipiał samowar i stanęły wszystkie herbaciane przybory, które znalazły się u Kiljana. Cecylja nakryła stół białym obrusem i ustroiła kwiatami; mała lampka rzucała na wszystko wesołe światło; przez okno otwarte na balkonik obwinięty bluszczem, widać było niebo zasiane gwiazdami. Oboje zasiedli wówczas do skromnej wieczerzy, przy której Cecylja gospodarowała z prostotą i wdziękiem swobody. Poraz pierwszy od lat wielu czuła się w atmosferze przyjaznej, rozwijała się w niej, rozkwitała niejako; bratnie słowo powróciło jej wiarę w życie, i według