Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

łach; w czasie zimy uczęszczała na wszystkie dobroczynne bale, koncerta, teatra, strojąc się i bawiąc na intencję nieszczęśliwych. Co więcej, w każden piątek aż dwie godziny poświęcała robocie dla biednych, gromadząc wkoło siebie szlachetne panie, równie gorliwe jak ona o dobro społeczne, oraz dojrzewające, dojrzałe i przejrzałe panny. Pomiędzy temi ostatniemi, niestety! wypadało pomieścić pierworodną jej córkę, hrabiankę Amelję.
Hrabianka należała do rzędu arystokratycznych piękności, wiotkich, smukłych, białych i mglistych jak dziewice Ossyana; była czarującą gdy miała lat szesnaście; ale ile upłynęło wiosen od tych błogich lat szesnastu, niedyskretnie byłoby liczyć. Czas bywa nieubłaganym wrogiem dla podobnego rodzaju piękności; nakształt kwiatów są one śliczne, dopóki nie zwiędną i nie staną się od razu szkaradnemi. Niema dla nich przejść, ni półcieni łagodnego zachodu. Naraz, delikatne rysy jak zwarzone szronem, nabierają ostrości; nos i broda stają się szpiczaste, i barwią się różami schodzącemi z lica; śnieżna płeć mieni się w żółte cienie przy oczach i skroni, przywodząc na myśl stare alabastry lub opylone pastele — i eteryczna dziewica przemienia się nagle w starą pannę, suchą i wywiędłą. Taką stała się Amelja, tem bardziej, że wyraz jej twarzy dowodził, iż bez najmniejszej rezygnacji znosiła to przedłużone dziewictwo. Nie spowodowało go ża-