Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naturalnie, Wilhelm nadto się sam szanuje, a przytem mówiąc między nami, serce jego na prawdę zajęte.
— Piękną księżniczką Stefanją, nie prawdaż?
Hrabina uśmiechnęła się znacząco.
— Niech to jeszcze pozostanie entre nous — odrzekła uszczęśliwiona, że tak ważna tajemnica znaną już była światu.
— Sądziłam że to rzecz już ułożona.
Ułożona prawie, czekamy tylko na przyjazd księżnej Matyldy babki Stefanji, ażeby ukończyć nos arrangements de familie.
Wilhelm tymczasem dowiedziawszy się że Ojciec jest w domu, udał się wprost do apartamentów jego.
Hrabia Felix Horecki nie miał jeszcze lat sześćdziesięciu, a jednak blady, suchy, wysoki i przygarbiony wiekiem lub jakimś wewnętrznym ciężarem, wydawał się starszym daleko. Twarz jego wyniszczona, była jednak imponującą. Pomarszczone czoło podnosiło się dumnie; tylko usta przycięte miały wyraz dwuznaczny, harmonizowały z oczami kosemi, które nigdy nie spoczęły na jednym przedmiocie, nigdy nie podniosły się spokojnie na twarz drugą, ale biegały nieustannie, jakby lękały się ludzkiego wzroku, jakby raziło je światło każde. Głowa jego obnażona z włosów, ściśnięta w skroniach, o wydatnych pociągłych rysach, przypominała popiersia