Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.
— 120 —

— Patrz — mówił Marcello wyciągając rękę przed sobą, jakby z natchnieniem, a drugą kładąc na ramieniu towarzysza z tak potężnym wyrazem woli, z taką wszechmocą uczucia, że Wacław porwany tą wyższą, jednolitą indywidualnością, szedł mimowoli za duchem jego, jakby uniesiony na skrzydłach anioła przeszłości.
— Patrz — powtórzył rzeźbiarz. — Spójrz w około siebie na gruzy, jakiemi wiek za wiekiem zasłał tę ziemię wielką. Przed tobą Kapitol, niegdyś Panteon Bogów, dymiący gorącą krwią ofiar, wonią kadzideł, dziś, nakształt wielkiego cmentarza, świeci pomnikami tylko mieszkańców Olympu. A zwano ich nieśmiertelnymi, a świat podbijano w ich imieniu! Patrz, Zeus, wielki, wszechwładny Zeus, napróżno wznosi czoło z którego myśl potężna uleciała, pioruny zastygły mu w ręku bezsilnem, orzeł rozpuścił skrzydła rozpostarte, i on sam, nieśmiertelny! pochylił głowę i skonał. Patrz, Pallas, królowa mądrości, któréj ołtarzy strzegł