święty ogień zapału, którą czcili zarówno Eschyles, Platon i Fidyasz, pod któréj tarczą wzrosły Ateny, kwitnęła Grecya: pierś jéj dziewiczą, napróżno puklerz osłaniał, napróżno węże posłuszne wiły się u stóp jéj posągów, napróżno hełm błyszczący pokrywał czoło, upadła i ona, skonała także, mimo czcicieli i grodów swoich. A daléj dumna Hera, matka Bogów, Posejdon o żelaznym trójzębie, Febus na złotym rydwanie, Artemis wieńczona księżycem, zaściełają ziemię. I owa najpiękniejsza, jasnowłosa, z piany wód, pod blaskiem wschodzącego słońca, na perłowéj muszli wykwitła, któréj tęcza była opaską, szatą mgły ranne, strojem krople rosy, któréj imie z czcią powtarzały ludy, zowią ją Afrodytą, Wenus, Astarte, co w każdem sercu miała ołtarze, wśród Bogów samych, czcicieli! patrz, ona także cudną głowę pochyliła na piersi, ona co była streszczeniem Olimpu, ideałem piękna. Runęły sklepienia jéj świątyń, opuścili kapłani, rozbiegli się czciciele. Lud któremu
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.
— 121 —