przy mnie, nie widząc mar moich, uśmiech litośny, wejrzenie pogardy. Byłam dumna, świat cały wyzywałam do walki, bom nie znała boleści, dziś nie mam jutra — cierpienie zwichnęło mi skrzydła co mnie ku krajom myśli méj unosiły. Czoło pochyliło się jak kwiat przedwcześnie burzą zwarzony; kocham, mówiła podnosząc głowę i wzrok błyszczący — kocham! wierze w ciebie, a serce moje bezsilne nie podbije twego, a wola moja nie pociągnie twojéj; — i piękność w którą Bóg ubrał mi ducha, nie zatrzyma oka twego. Zrojeń ze snów życia, nie zostało mi nic prócz dumy — przyszłość przedemną szara, chłodna, bezbarwna jak noc zimowa, ona jedna prowadzi mnie jeszcze. Umilkła, jakby upadając pod brzemieniem boleści, jakby płacząc nad grobem najdroższych nadziei. Głowa jéj zwisła na piersi, włosy rozwiał chłodny wiatr poranku — łzy cisnęły się do jéj oczu i mimowoli i wiedzy, płynęły po marmurowo‑bladéj twarzy. Zdawało jéj się, że świat
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.
— 146 —