dziwiąć ją musiał, nikt odgadywać. Nie jeden zapragnął, nikt o niéj nie zamarzył. Stała przed lustrem, lubując się sama własnym obrazem, uśmiechając do siebie, czy też do kochanka? Ubranie jéj spadało w nieładzie, naśladując draperye rozrzucone. Kamillo chciał ją wziąść za model do jakiegoś mitologicznego obrazu — dziewczyna którą słońce wabiło, któréj myśl błąkała się na polach wesołych, broniła mu się siłami całemi; skoczyła wreszcie jak młoda łania wydobywając się z ramion jego i pochwyciwszy paletę, zmięszała wszystkie farby nałożone, śmiejąc się owym perłowym śmiechem, co aż na ulicy doleciał Wacława. Nie słuchając gróźb Kamilla rzucanych pół żartem, uciekała przed nim, po całéj malarni, którą wesołemi napełniali głosami — rozrzucając i łamiąc wszystko co im stało na drodze.
— Poczekaj minutę jednę, zawołał malarz zmęczony, poczekaj swawolnico!
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.
— 154 —