Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.
— 156 —

— Zabiłbym jak Bóg w niebie, odparł Kamillo. W téj chwili wzrok jego padł na Wacława co stał w progu, jakby przykuty. Rozarita odwróciła głowę, idąc za wzrokiem kochanka i na widok boleści wypiętnowanéj na twarzy Wacława, śmiech zamarł jéj w piersi, pocałunek zastygł na ustach. Zwolna wysunęła się z objęcia Kamilla i stanęła o kroków kilka nieufna i ciekawa.
— Czemu? zapytał Wacław zbliżając się do nich, wesele kona na twarzach waszych? — czy noszę słowo przekleństwa wyryte na czole że mi nie wolno nawet cudzem uśmiechnąć się szczęściem?
— Wacławie, co tobie?
— Czemu, mówił daléj, nie odpowiadając na to pytanie, nie umiałem kochać jak ty, czemu mi piękność, miłość, nie starczyły nigdy? Czemu światem moim jak tobie, nie był jéj uśmiech, jéj uśmiech zawsze tęskny, jakby za rajem utraconym? — czemu, choć kochamy się jak może