jakby widmo jakie stawało między niemi niewidzialnie.
— Wacławie, mówiła kobieta przerywanym głosem — przebacz mi jam winna, powracam do ciebie, jak dziecię zbłąkane, marnotrawiące skarby serdeczne. Przysięgłam być ci osłodą w smutku, pociechą w życiu — przebacz mi — ja chcę żebyś był szczęśliwy. I uścisnęła go gwałtownie, namiętnie, jakby chciała zatrzeć w myśli jego, pamięć przeszłości, i zwiać gorącém tchnieniem, żal co mroczył mu czoło.
— Jak ty, mówiła daléj, nie mogłam łez moich skrystalić, boleści wyryć na płótnie, ja, któréj jedyném życiem, jedyną myślą było kochać!
— Sylwio, nie mówmy o tém, to minęło na zawsze. Nieprawdaż? mówił Wacław obejmując ją i przytulając do siebie jakby znów lękał się utracić. Powiedz mi, że nie sen sprowadza cię znów do mnie, że nie marzę, czując na mojéj piersi bicie twego serca.
— Minęło na zawsze, powtórzyła drżącym
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.
— 169 —