świata i tam przeczystém oddychał powietrzem, spoglądał w przestrzeń nieskończoną.
Zanim Wacław słów tych domówił, Sylwia wysunęła się z półcienia, gdzie stała niepostrzeżona, słuchając rozmowy, któréj słowo każde kamieniem na serce jéj padało. A tak była straszna, rozpaczą, namiętnością, że obadwaj cofnęli się przerażeni, owładnięci duchową siłą jaka nią miotała. Usta jej sine, drgały konwulsyjnie słowami jakie napróżno siliła się wymówić — bladość śmiertelna, marmurowa, czyniła ją podobną do posągu Nemezis, gdy z rozrzuconym włosem, ze sztyletem w ręku, mierzyła Wacława gorejącym wzrokiem. Nagle odwróciła się od niego i jakby zazdrość tłumiona dni tyle, wybuchnęła niepohamowana; skoczyła jak pantera do obrazu i rozdarła go z obłąkanym śmiechem
— Daremnie, daremnie! wołasz litości Ewo, kusicielko, szatanie!
I rwała łono Ewy, która dla niej zdawała się ożywiać i poruszać w konwulsyjnem konaniu —
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.
— 189 —