zanim Wacław dostrzegł co czyni i mógł jéj przeszkodzić. Jak szalony rzucił się ku Sylwii — już było zapóźno. Kobieta rzuciła mu tylko w oczy kawał płótna oderwany, śmiejąc się rozpacznie, gorączkowo.
— Oto kochanka twoja! krzyknęła. Ona zabrała mi duszę, ja jéj ciało odbieram. Patrz, krew płynie, oblewa mi ręce, tryska na usta! Piłabym ją i piła jeszcze, jak ona łzy moje, jak ona, nienasycona! Teraz już mnie dla niéj nie porzucisz. Niema jéj, niema!
Oczy Wacława ciskały błyskawice tak zjadliwe, jakby chciał zabić ją wzrokiem.
— Bądź przeklęta! zawołał tylko, wyciągając ręce, jakby pomsty Boga wzywał na jéj głowę. Bądź przeklęta!
Słowa te padły na Sylwię jak grom piorunu, dosłyszała je, pojęła, w chwili obłąkania nawet, i pozostała na miejscu nieruchoma, drżąca, jakby nagle ze snu ciężkiego zbudzona. Spoglądała bezmyślnie, naprzemian to na ziemię zasłaną
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.
— 190 —