piersi, samowładna, wyłączna, jakiéj pragnęła biedna Sylwia i jaka tylko zapanować mogła w sercu artysty dla wszystkiego co posiąść nie mógł — co niepodobieństwo kształtowało wideał niedościgniony. A głos sumienia odzywał się w duchu nie uśpiony niczém słowami. „Tyś ją zabił, tyś zabił! ją piękną, ufną, kochającą!” Jak szalony rzucił się ku Sylwii, przyciskał usta do jéj ust zimnych — jakby chciał pierś jéj zakrzepłą rozegrzać krwią własną i przelać w nią życie swoje.
Marcello zimny i nieporuszony, spoglądał spokojnie na tę scenę rozpaczy i śmierci — tylko jakiś uśmiech na wpół szyderski, na wpół litośny przebiegał mu usta. Patrzał na Wacława jak na bezsilne dziecko, które samo nie wie czego żąda i płacze dziś nad utratą tego, co dobrowolnie odrzuciło wczoraj. Smutne i surowe oko jego spoczywało na Sylwii, jakby z żalem dla jéj piękności — może mu ona przypomniała posąg Wenus lub Dyanny — może mu była postacią Grecyi po-
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.
— 195 —