Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —

cą; oko w oko mierząc się z cierpieniem swojem i rachując nieledwie gorączkowe uderzenia pulsu. Zwolna łagodny powiew letniego wieczoru, dolatując przez otwarte okno, obejmował go czarem swoim i koił myśli wzburzone. Aż wreszcie, łza zabłysła w suchem jego oku, jak gwiazda pociechy. I jak gdyby wszystkie struny ducha naprężone gwałtownie zmiękły zwilżone tą łzą jedną, tak i on zapomniał o zwątpieniach i boleściach swoich, a myśl uciekła daleko, daleko, za rzeki, za góry! I przeniosła go do dworku rodzinnego co stał na wzgórzu, biały i jasny śród grabowych szpalerów i lip odwiecznych, nad bystrą rzeczką i łąką zieloną. Dworek wesoły, poważny, a tak cichy, tak spokojny, jakby go Anioł stróż osłaniał skrzydłami srebrnemi od myśli zgubnych i marzeń dalekich; jakby tam niczyje nigdy nie zapłakały oczy i niczyje pragnienie nie wybiegło za ściany jego! A jednak Anioł stróż tego domu nie strzegł go dość pilnie, może na chwilę odwrócił oczy od śpiących, goniąc za