ich odpychały się wzajemnie, znać odmiennemi rozeszli się w świat drogami, bo nie było między niemi, w chwili powitania nawet, żadnéj myśli wspólnéj, to też i twarze ich na pozór podobne, uderzały ogromną różnicą wyrazu. Sylwia mogła już mieć lat dwadzieścia, piękność jéj była w całem rozwiciu. Linje twarzy uderzały klassyczną poprawnością, ale nie miały owego zimnego, niezrozumiałego dla nas spokoju jaki zwykle promieni z starożytnych posągów. Duch co chwila przebijał martwą powłokę, tryskał ogniem z gorejących oczu, nieprzyćmionych dotąd łzą żadną których namiętny wyraz dziwnie odbijał od ust okolonych dziecięcym uśmiechem pierwszéj młodości, pierwszych snów i marzeń gdy wierzymy że je przyszłość ziści niezawodnie. Choć na czole jéj jaśniała myśl dojrzała, był jakiś wdzięk dziewiczy, nieokreślony w całéj postaci który mówił wyraźnie że serce jéj dotąd nie zabiło w piersi, usta nie wymówiły wyrazu miłości. Dotąd patrzała w świat jak kaprysne, ze-
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —