— Może miłość Alfreda? — zapytała z szyderskim uśmiechem.
— On cię kochał.
Sylwia ruszyła ramionami.
— On mnie kochał? — powtórzyła. Wziął z domu rodziców dziecię szesnastoletnie, bawił się mną jak ładnem cackiem, stroił jak zapłaconą kochankę, przez dumę, przez próżność, kochał nawet, ale tylko jak piękną kobietę. Zajmowałam pierwsze miejsce nie w jego sercu lecz w życiu, byłam mu potrzebna. Długo nie rozumiałam mego położenia, choć Alfred odpychał mnie i zrażał sama nie wiedziałam dla czego. Ten człowiek trzymał mnie w jakiejś sztucznéj atmosferze wiecznie jednostajnéj, by przypadkiem nie obudziła się we mnie dusza, czuł że mu ona uleci. Chciał zmrozić pierś moją młodą, lodowatem swem tchnieniem, śmierć swoją wszczepić we mnie. Przeżyły i przesycony chciał bym jak on patrzała w świat przez pył znudzenia,
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
— 32 —